O tym, że warto SPEŁNIAĆ swoje marzenia…

W postach o marzeniach przedstawiłam Wam moją Babcię Talę. Kobietę, która w wieku 89 lat postanowiła wywrócić swój świat do góry nogami i spełnić swoje marzenie. I wiecie co? UDAŁO SIĘ!

Teraz przedstawię Wam ciąg dalszy ciągu dalszego, a w zasadzie historię z “happy endem”.

 

Babcia Tala postanowiła Święta Bożego Narodzenia spędzić z nami…

Przyjechała kilka dni przed Świętami do Bielska. Odebrał ją z dworca Pan M. Ja miałam zlecenie 😉 Przenocowała u nas i na następny dzień ruszyliśmy do Soli. Pierwsze chwile w nowym domu wyglądały tak:

 

Nawet ja się załapałam na zdjęciu 😉

Przygotowania do Świąt w domu rodzinnym Pana M. przebiegają bezstresowo. Tak to właśnie powinno wyglądać, a nie spina, wywieszony język do pasa, gonitwa, sprzątanie, gotowanie, kupowanie… a jak przychodzi Wigilia, to wszyscy chętnie poszliby się położyć i odpocząć. A ja pytam “po co?”. Czy to jest ta właśnie część tradycji świątecznych łącząca wiele domów? Tu ilekroć pomyślisz ” nie wyrobię się z przygotowaniem tego, czy tego” słyszysz “to nie będzie i nie ma się czym przejmować”. Tak jest lepiej-to oczywiście tylko moja opinia.

Moja Mama zawsze przed Świętami przemeblowywała mieszkanie. Co za tym idzie podłogi były pastowane, froterowane, pachnące inaczej i zawsze była zmęczona…Zagoniona i zmęczona. Szkoda! Święta trwają tylko 3 dni, a przygotowania o wiele więcej, więc czy warto tak szaleć, skoro los może spłatać nam figla?

Pamiętam pierwsze Święta z malutkim Olusiem… he to była jazda bez trzymanki. Grypa żołądkowa przemaszerowała po wszystkich bez wyjątku. Naszykowaliśmy się, nasprzątaliśmy, a Święta przeleżeliśmy nieżywi jak te śnięte karpie…i co nam z tej gonitwy, nerwów, spiny i języków…guzik z pętelką. Jedzenie częściowo pomrożone, ale w większości nawet nie tknięte. Pech…figiel?

Pierwsze Święta Babci w Soli myślę, że były niezapomniane. Niezapomniane przede wszystkim z tego powodu, że ma tu swój kąt. Taki tylko swój azyl, bez stresu, bez przymusu, bez udawania. Sama jest sobie sterem, żeglarzem, okrętem… Wrosła w ten stary – nowy solański świat i już nie można go sobie wyobrazić bez Niej. Pali w kominku, chodzi na spacery z kijami, piecze ciasta, dostaje dyplomy za najlepsze ciasta na świecie od swoich Prawnuków i jest szczęśliwa. A ja cieszę się bardzo, że Ją tutaj mam. I najlepsze jest to, że w kilka minut lub nie całą godzinkę możemy być u Niej i Ona zawsze się tak szczerze cieszy, że jesteśmy!

Ostatnio, jak do Niej wpadliśmy, to już od progu usłyszeliśmy ” Jak wspaniale, że jesteście, właśnie piekę ciasteczka. Dzieciaczki pomożecie mi?” i ta dwója Jej Prawnucząt z okrzykiem radości “Taaaaaaakkkkkkkkkkkk!”… wpadła do kuchni. To było WSPANIAŁE! Zobaczcie co się działo…

 

 

Na podsumowanie chciałam Wam tylko powiedzieć, że warto mieć marzenia i mieć jaja, żeby je spełnić. Zawsze się może znaleźć jakaś wymówka, że próbowałam…ale może za mało, że się nie dało, bo przeszkoda jest nie do przeskoczenia…a może trzeba ją obejść. Sama widzę po sobie. Mam marzenie, które próbuję od wielu lat spełnić i ciągle szukam wymówek, bo nie mam jaj, żeby to zrobić. Nie wierzę w siebie! Babcia Tala jest dla mnie bohaterką swojego marzenia, które doprowadziła w 100% do spełnienia ( z pomocą Osoby, bez której by się to nie udało i która dała z siebie wszystko, a nawet jeszcze więcej – Dziękuję ogromnie! – Wnuczka Najszczęśliwszej Babci na świecie), choć było bardzo różnie na początku. Z resztą sami wiecie, jeśli czytaliście poprzednie posty. Wsparcie bliskiego Ludzika jest bardzo potrzebne w realizacji siebie, w realizacji własnych planów i marzeń. I wierzcie mi, moja Babcia jest dowodem na to, że się da, tylko trzeba chcieć! Czasami wbrew wszystkim dookoła… ale co mi tam deszcz, co mi tam wiatr… Nikt, ani nic nie jest w stanie odebrać mojej Babci Tali tej wszechogarniającej radości, szczęścia, ale może się tym zarazić.

W Nowym Roku życzę Wam, żeby marzenia się Wam spełniały i żeby “jaj” Wam nie brakowało w realizacji siebie. Życie mamy tylko jedno, więc nie ma na co czekać, tylko próbować. Może nie za pierwszym, ale za którymś z kolei razem uda się osiągnąć postawiony sobie cel i to już będzie sukces…Wasz sukces! Kiedyś ktoś powiedział mi tak ” usraj się, a nie daj się”, może nie jest to ładnie powiedziane, ale prawdziwie.

Wspaniałości w 2017!

Kasia